Żeby zarzucić coś na pusty żołądek wcale nie musimy zapożyczać się u krwiopijców bankierów. Pewnie, że jeleń w sosie borowikowym z kaszą i buraczkami albo sandacz szpikowany słoniną w sosie porowym z warzywami gotowanymi na parze i puree ziemniaczanym aromatyzowanym chrzanem w Carskiej albo tagliatelle z wołowiną, pastą truflową i cytryną w sosie maślano-pomidorowym w Girasoli albo polędwica wołowa w sosie teriyaki z warzywami ryżem w Sushi Go to nie to samo co sztuka mięsa w sosie chrzanowym w Kuźni Smaku podana na stole z laminatu udającego mahoń (obrus w pralni) w klimatach PeeReLowskich w wersji na wynos lub na miejscu. Porcje są tam jednak solidne, dania treściwe i kaloryczne, potrawy sprawdzone, ceny wyjątkowo niskie, a obsługa zwinna jak kobra przed posiłkiem. Jeśli jeszcze komuś nie przeszkadza gwar dobiegający z kuchni i okrzyki pani od wydawania "rzadkiego mi dajcie" albo "ruskie mi tylko zimne zostali" to polecam dwa lokale z naszego puebla.
I Kuźnię Smaku i Grubą Kaśkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz