środa, 27 sierpnia 2014

z cyklu: dizajn gminny...

I żeby się wam drogie dzieci w główkach utrwaliło, powtarzajcie za mną dwa razy:
- Le-gio-no-wo,
- Le-gio-no-wo...
Dzisiejszą lekcję sponsorowała cyferka dwa.



wtorek, 26 sierpnia 2014

zapraszamy do reklamy...

    Twórcom reklamy , którzy - najwidoczniej - nieco się zagalopowali z tą kliniką,  proponuję puknąć się w czoło, a potem wypucować je do połysku. Do takiego czoła świeże pomysły zlecą się jak muchy do smrodu.





niedziela, 24 sierpnia 2014

literatura w plenerze czyli czytanie fajne jest...

    W sobotnie popołudnie postępowcy siedzieli w zgodzie z konserwatystami, zwolennicy klasycznej książki z użytkownikami czytników, dorośli radzili sobie sami, maluchom czytali dorośli.
Żyjemy w czasach kiedy można korzystać i z tej książki papierowej, pachnącej klejem i farbą drukarską,  i z jej elektronicznej wersji, przy czym komfort czytania jest ten sam. Sporu dotyczącego formy czytania być nie powinno. W końcu najważniejsze jest co czytamy.





piątek, 15 sierpnia 2014

z cyklu: moje boje...

    Już pierwsza warka czerwonego PLON-u z roku 2013 to był prawdziwy sukces olsztyńskiego browaru. Do produkcji użyto tylko polskiego chmielu - suszonych szyszek odmiany Marynka. Jest to piwo górnej fermentacji, niefiltrowane, pasteryzowane, barwy miedziano-wiśniowej, o zapachu miodowo-korzennym. Po przelaniu do pokala oko długo cieszy gęsta piana. Piwo jest smakowite więc długo w szkle nie pobędzie.

Ekstrakt - 16%
Alkohol - 6,2%
Do nabycia na przykład w legionowskim Carrefourze za 5,90 PLN

 



niedziela, 10 sierpnia 2014

po zalewajkę do Ratusza...

    Najpierw w tym miejscu było Verso, potem przez krótki czas Lungomare. Do trzech razy sztuka pomyślał Don Mateo Saturski  i od soboty 7 czerwca to on żywi w restauracji, która przyjęła nazwę Ratusz. Na otwarciu lokalu obok właściciela był na wyposażeniu nawet gość w koloratce. Ci, co wierzą, że obecność księdza może odpędzić zło, mają teraz pewność, że w knajpie nie otrują ich salmonellą i nie orżną przy rachunku. To tak tytułem wstępu.
    Zapowiadał się nieprawdaż nudny piątkowy domowy obiad ale tym razem pospołu z moją kobietą postanowiliśmy iść w miasto i przetestować biegłość szefa ratuszowej kuchni tudzież sprawność jego załogi. Okazja była wyjątkowa bo po raz pierwszy restauracje z naszego puebla brały udział w evencie "weekend za pół ceny". Zjeść za dwoje i wydać za jedną osobę?
W piątek czekaliśmy na zamówienie marne trzydzieści pięć minut, w niedzielę  już całą godzinkę albowiem zebrał się tam ferajny kwiat z wygłodniałymi przedstawicielami lokalnego biznesu na czele, a nawet z Panem co sprawuje władzę w mieście. Czy warto było? Na pierwszy ogień poszła grillowana karkówka. Dobrze wysmażona, w ziołowej panierce z chrupiącą sałatą i ćwiartkami ziemniaków. Ją oceniam najwyżej. To było danie z pazurem. Za to marynowane opiekane żebro już mnie rozczarowało. Nie wiem w czym szef kuchni marynował mięsiwo. Podobnie jak połówki faszerowanych ziemniaków było bez wyrazu,  niczym Otylia Jędrzejczak w tańcu erotycznym. Do żeberka podali klasyczne w smaku kiszone ogóreczki, które powiedzmy sobie trudno jest spartolić. Tak samo trudno zepsuć tradycyjny kotlet schabowy z kostką i zasmażaną kapustką. Z dwóch dań rybnych wybór padł na dorsza ze szpinakiem i ziemniakami. Tu wybraliśmy znakomicie. Czekam na następny taki weekend.




nie kupuj - adoptuj...

    Wprawdzie czworonogi z fotografii uśmiechają się do widzów ale są to zwierzaki, którym nie powiodło się w ich psim życiu. Zostały porzucone przez właścicieli,  potraktowane jak bezużyteczne przedmioty, zabawki które ludziom się znudziły. Bezdomne pieski ze schroniska w Nowym Dworze Mazowieckim czekają na nowy dom.







środa, 6 sierpnia 2014

ucz się Jasiu, ucz, a nie będziesz merynosem czy innym baranem...

    Jak czegoś nie jesteśmy w życiu pewni, warto podeprzeć się opinią fachowca. Zdaniem Instytutu Filologii Polskiej poprawna forma dopełniacza liczby mnogiej wyrazu koc brzmi koców (z końcówką -ów) a nie kocy ( z końcówką -y). I tego się trzymajmy.
O nieszczęsnych merynosach szkoda gadać.


niedziela, 3 sierpnia 2014

Dla nich to było najważniejsze przeżycie. Nie tylko z konspiracji, ale z całego ich życia.

I nic dziwnego, że oni i ich dzieci, wnuki do dziś będą utrzymywać, że powstanie to coś dobrego.
- Stanisław Likiernik pseudonim "Staszek" - żołnierz Polski Podziemnej ZWZ AK, uczestnik Powstania Warszawskiego w książce "Made in Poland".