piątek, 26 grudnia 2014

z cyklu: zapraszamy do reklamy...

W tak pięknych okolicznościach przyrody... i tego...niepowtaRZalnych...
Pani pozwoli...i pan również, że złożę życzenia:

Niech nam się wiedzie i powodzi w tym nadchodzącym roku! Nie tylko w interesach ale i w życiu rodzinnym. A byki i błędy? Bądźmy pobłażliwsi dla Pana Henia ze spożywczego, wymagajmy za to od decydentów i rządzących. Do siego!



czwartek, 27 listopada 2014

Ciechocinek o mały włos...

    Budowa legionowskiego szpitala jak i dworca kolejowego zasługują na powieść w odcinkach. Jednym z rozdziałów mógłby być też aquapark obiecany mieszkańcom  swego czasu w gorączce przedwyborczej przez prezydenta Smogorzewskiego. Co się odwlecze, to nie uciecze. Na koniec tego roku Pan prezydent zaprasza jednak na otwarcie nowego obiektu. To znaczy zaprasza Roman Smogorzewski, a my płacimy. Ile?  Skromne dwie banki plus niewielki procencik od pożyczonej przez miasto sumy. Skandalicznie mało, prawda?
Pan prezydent zaproponował nam tańszą wersję obietnicy. Zamiast kuchennych rewolucji Magdy Gesslerowej mamy kuchnię dla niezamożnych prowadzoną przez ojców franciszkanów. W efekcie będziemy mogli potruchtać po półtorahektarowej działce i popić wody ze źródełka. Będzie park, będzie woda. Jako się rzekło będzie aquapark. Można? Można. Zmiękła rura?
W pakiecie ma być i tężnia solankowa. Jak w Ciechocinku. Wprawdzie malkontenci się krzywią, że przy wdychaniu solankowego aerozolu możemy się zakrztusić smrodem szamba zlokalizowanego akurat na terenie parku ale to drobiazg. W przyrodzie rzeczy idealnych nie ma.




niedziela, 23 listopada 2014

zupa Romana...

    Przepis na zupę jest prosty. Bierzemy trochę konserwy, starych kości,  dorzucamy świeżego - choć ciągle od tego samego rzeźnika - mięsa, do smaku dodajemy jeden listek bobkowy i gotowe. Kucharz się sprawdza bo pichci od lat i wie jak mieszać w garnku żeby nie przypalić i nie przesolić ale wirtuoz na miarę Wojciecha Modesta Amaro to on nie jest. Czy to ludziom smakuje? Trzeba powiedzieć, że w mieście Roman i tak nie ma sobie równych. Jedyny co chciał go ostatnio przy kotle zastąpić - jak się okazało - to szelki nie chłop.
    Mamy właśnie nową radę miasta. Codziennym znojem zraszać czoła będzie siedmiu nowych rajców do całej reszty szesnastu,  co to techniki symulacji pracy mają opanowane,  dorzuconych jak ładny kawałek wołowego do starych kości. Potrawę dosmaczamy jednym radnym z PiS-u niby listkiem bobkowym i volaille. Przeciętny legionowski rajca ma cztery dychy na karku i w dwóch trzecich jest facetem.
Czy rada da radę?..
Zobaczymy.


środa, 19 listopada 2014

Roman Odnowiciel...

    Państwowa Kompromitacja Wyborcza ciągle liczy głosy ale już teraz można odtrąbić, że nasz prezydent się obronił. Ba, zmiażdżył rywala. Tym samym do licznych trofeów, laurów i tytułów może dziś śmiało sobie dopisać tytuł Odnowiciela bo prezydentem będzie  przez kolejne cztery lata Od Nowa. Nie wszystkim się to rzecz jasna podoba ale wiadomo, że ci co przeciw,  to niewymowna swołocz, która nie docenia panaprezydentowego dorobku.
Ament.


wtorek, 18 listopada 2014

dzień dobry w całkiem tym samym choć już powyborczym mieście...

    Dziś następna martwa natura pod roboczym tytułem Galeria Legionowo. Supermarket spożywczy Piotr i Paweł, wielki sklep Reserved,  butiki (sądząc z opisów na planach: CCC, Cropp, House, Mohito, Sinsay), drogeria Hebe i sklep sportowy Martes na razie nie dla nas.



\

sobota, 15 listopada 2014

i będzie pan zadowolony czyli wybory w moim okręgu...

Od trzeciego z kandydatów nie kapnęło nic. Nawet skromny liścik pasterski.
Albo chłop opuścił się w robocie jak pająk na nitce bo liczy, że i tak wygra w cuglach. Albo też sterany służbą przysnął był na finiszu kampanii - ma prawo, wszak pełni odpowiedzialną fuchę radnego. Ja też pobimbam sobie nóżką i skreślę jednak panią Karolinę.


czwartek, 13 listopada 2014

gwiazdy patrzą na nas czyli legionowski krajobraz przedwyborczy...

- Widziałeś pan te nasze gwiazdy co to wiszą na płotach, latarniach i na szybie w mięsnym?..
- Prawdziwe gwiazdy, panie, to siorbio wiadrami Dom Periniona schładzanego w swoim osobistym jeziorze. Nasze celebryty majo najwyżej oczko wodne i temperament , czasami papiery na inżyniera.
- Za to z naszymi jesteśmy zawsze na właściwej drodze i zdążamy w dobrą stronę do jasnego celu, co uprzejmie proszę żeby im było docenione.
- Ale jak zbłądzo, to możesz pan im skoczyć na warstat.
- To do wyborów panie Heniu.
- Do wyborów.







wtorek, 11 listopada 2014

11 listopada - było nas całkiem sporo...





i będzie pan zadowolony czyli wybory w moim okręgu...

    Kolejna kandydatka na samorządowca do swojego zdjęcia dodaje tak zwany pakiet przetrwania. Mamy tam gustowny kalendarzyk,  telefony paru ważnych instytucji gdybyśmy chcieli tam podzwonić oraz rozkłady jazdy gdybyśmy chcieli tam dojechać.  Ja bym zaproponował jeszcze szczotkę do butów i parę wykałaczek, które przydadzą się w podróży, bo przecież nasz wygląd niezależnie od instytucji, do której zmierzamy oraz wagi sprawy, którą chcemy tam załatwić ma kapitalne znaczenie.
    Kandydatka na radną ma kilka atutów. Po pierwsze choć wygląda płaczliwie to ma ładne imię. Po drugie lubi gotować i podobno nie przeklina. Po trzecie wreszcie jest nauczycielką, a nauczyciele, listonosze i kominiarze cieszą się sympatią społeczeństwa. Z kominiarzem na przykład większość z nas chętnie przybije piątkę.
    Program wyborczy pani Karoliny jest zakotwiczony w realiach miasta ale ani słowem pani się nie zająknęła o miejskim targowisku, które stanowi problem dla tej części miasta. Ogromny problem komunikacyjny, problem z bezpieczeństwem i problem z utrzymaniem porządku.



niedziela, 9 listopada 2014

z cyklu: zapraszamy do reklamy czyli ogarniamy język...

    Cebularz to pszenny placek, wywodzący się z kuchni żydowskiej pokryty cebulą pokrojoną w kostkę. Mimo, że cebula to warzywo zwyczajne czyli pospolite, to już słowo cebularz piszemy przez eRZet, a nie przez zwyczajne czyli pospolite Żet.
No to już Państwo wią.
Cebularz można zobaczyć, a nawet kupić u Oskroby na Piłsudskiego.



czwartek, 6 listopada 2014

i będzie pan zadowolony czyli wybory w moim okręgu...

    Kandydaci pukający do bram samorządów wiedzą, że szablonowym zdjęciem nie zwrócą uwagi wyborców. Cóż więc otrzymałem we wczorajszej poczcie? Fotkę niczym z policyjnej kartoteki. Włos pani kandydatki zmierzwiony, oczy błądzące, zdaje się, że pani zdziwiona samym kandydowaniem.  Kandydatka postawiła na naturalność i bezpretensjonalność odrzucając magię Photoshopa. Zostawmy jednak urodę pani kandydatki koneserom, pochylmy się nad jej programem bo tam prawdziwa rewolucja. W temacie inwestycji: więcej miejsc parkingowych, w temacie komunikacji: sprawny i szybki dojazd do Warszawy, w temacie zdrowie i bezpieczeństwo: łatwiejszy dostęp do lekarzy, w temacie oświata i sport: więcej miejsc w żłobkach i przedszkolach. Pierdu, pierdu, pitu, pitu...
Ogólnie wszystko to słuszne i aktualne także dla mieszkańca Szprotawy, Helu czy Raciborza.  Ja bym więc jeszcze dorzucił wodę w kranie na żądanie, piasek w każdej piaskownicy, mniejsze dziury na ulicy i... poczekał na kolejnych lokalnych bajkopisarzy.


poniedziałek, 27 października 2014

do apteki po Gombrowicza...

    Już nie ma dzikich plaż, żaliła się jakiś czas temu w swojej piosence popularna wokalistka Santor Irena. Nie ma już i Księgarni u Leszka pod numerem trzynastym przy Piłsudskiego. Co łączy jedno z drugim? Nic. Ale od czegoś trzeba przecież zacząć.

    Miesiąc temu znana legionowska księgarnia przeniosła się  pod nowy adres. Teraz Lech Kmiecik zaprasza do kamienicy na Batorego 10,  tam gdzie przez lat kilkadziesiąt kupowaliśmy wpierw termometry rtęciowe, termofory i rycynę, a całkiem niedawno pomadki ochronne z propolisem i pastę do zębów Lacalut.
    Smykałka do biznesu przydała się Kmiecikowi  już w czasach, kiedy nasze kochane państwo zmagało się z tak zwanymi "przejściowymi niedoborami substancji towarowej". Wpierw był to spożywczak wzięty w ajencję od PSS Społem, później sklep zabawkarsko-papierniczy na ulicy Daliowej. Od połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Kmiecik zajął się tym, co z pasją robi do dziś. W księgarni przy Piłsudskiego dawniej PZPR-u, która wcześniej nazywała się Domem Książki, a w końcu Księgarnią u Leszka,  pół miasta zaopatrywało się w szkolne lektury i podręczniki. Po liftingu legionowskiego rynku był to już lokal na pełnym wypasie, od roku 2010 z małą kawiarnią na piętrze. Tam odbywały się spotkania z autorami,  wieczorki poetyckie, imprezy dla dzieci, warsztaty scrapbookingu.  Lech Kmiecik jest też właścicielem drugiej księgarni na ulicy 3-go Maja 22B.








sobota, 25 października 2014

w tym domu straszy...

    Hektar z okładem licząca, zalesiona działka zamknięta ulicami Sobieskiego, Warszawską, Norwida i Wysockiego. Na wzniesieniu mocno zdewastowany, niezbyt urodziwy budynek pochodzący z lat trzydziestych ubiegłego wieku. Właściciel i budowniczy domu to pułkownik Korpusu Oficerów Saperów Kolejowych Kazimierz Kowalski. Od imienia głównego lokatora, na zwieńczającym elewację, trójkątnym szczycie rzucający się w oczy napis Willa Kazinek. To krótka metryczka obiektu.
Budynek znajduje się przy Warszawskiej 70, a wiec przy samym wjeździe do miasta i jest doskonale widoczny z ulicy, dobrze że tylko sezonowo,  kiedy drzewa są ogołocone z listowia. Od roku 1967 kiedy pułkownik Kowalski zmarł, willa stoi pusta i niszczeje. Miasto ma 2/3 udziałów w działce. Pozostała 1/3 jest w rękach osoby prywatnej. Czy po zmroku tam straszy?..
Straszą bazgroły na ścianach, odpadające tynki, rozprute ogrodzenie, bałagan na działce i brak wizji co z tym interesującym miejscem miasto powinno zrobić.







wtorek, 21 października 2014

wybory - pierwsza krew...

    No i stało się...Na starcie do swojego czwartego biegu po prezydenturę, miłościwie nam panujący Roman Smogorzewski zamiast deklamować na prawo i na lewo pierdoły na cześć opozycji, ośmielił się oznajmić, że kontrkandydatów to on się nie obawia,  bo wszyscy których zna, to leszcze, nieudaczniki i troki od kaleson czy jakoś tak bardziej eufemistycznie.
Mnie to mało obeszło, bo co prawda, to prawda. Leszcze jednak się zagotowały, zabulgotały i rozdarły na całe gardła: cóż to za pogarda dla politycznego przeciwnika! To nas naraża na utratę potencjalnych głosów! Wstyd i poruta! To się nadaje do sądu! No i stało się...Majestat Sądu Okręgowego musi  pochylić się nad głupotami i procedować marnując swój i nasz cenny czas.
Choć mogłoby być jeszcze gorzej. Jak tańczyć,  to tańczyć. Można by było zażądać aby Atrakcyjny Roman zrzekł się roboty. Można mu było gabinet zaorać, solą posypać, a ratusz obłożyć anatemą. Można...


niedziela, 19 października 2014

zanim nadasz bagaż czyli innowacje językowe...

    Do wczoraj bylem przekonany, że bagażem jest zawartość czyli wszystko co w środku walizki, paczki, tobołka etc. Od dziś już taki pewien nie jestem.


piątek, 10 października 2014

bardzo martwa natura za trzydzieści baniek...

    Na sztandarowej legionowskiej budowie cisza jak w kościele po śmierci organisty. Sztandar wypłowiał, budowa Centrum Komunikacyjnego przy Kościuszki zamarła, a jej główni aktorzy napisawszy do Pana prezydenta Smogorzewskiego, że za darmochę pracować nie będą, rozpierzchli się gdzieś w sinej dali. W odpowiedzi Pan prezydent nad niewdzięcznością braci murarskiej głową pokiwał i odpisał: zabierajcie swoje szpadelki i wynocha mi z budowy bo takich wałkoni to ja nie mam nawet w swoich gabinetach.
Czyja była racja w sporze,  mogłaby odpowiedzieć tylko baba ze szklaną kulą.
    Na oficjalnej stronie miasta przeczytałem: wykonawca, który zamknął dogodne dojście do stacji PKP, utrudniał życie mieszkańcom osiedla niszcząc i brudząc osiedlową ulicę został wyrzucony. Koniec bałaganu na budowie.
Wzruszyłem się jak stary siennik.

Martwą naturę przy Kościuszki można oglądać codziennie od świtu do zmroku. Nawet w niedziele.



sobota, 20 września 2014

z cyklu: moje boje...

    Piwo z nazwy ciemne ale kolor w nim co najwyżej bursztynowy,  uzyskany z uprażonej gryki, z nietrwałą kremową pianą, w smaku wyczuwalny karmel i gryka właśnie. Piwo pasteryzowane i filtrowane. Butelka o pojemności 0,5 litra z typowym dla browaru jabłonowskiego kapslem, starannie wykonane etykiety i krawatka. Pije się nieźle.

Alkohol - 5,2 %
Kupione w Polo-market Warszawska 66 za 4,29 PLN



piątek, 12 września 2014

z cyklu: dizajn gminny...

Podczas penetracji terenu natknąłem się na taki oto widoczek:


- Czyż anturaż z pietyzmem wykaligrafowanego szyldu nie bije ździebko w reputację Wersalu? Tej podparyskiej rezydencji? Najwspanialszego dzieła francuskiego baroku? Zapytałem sam siebie. Na odpowiedź czasu jednak nie było, bo mnie zdyscyplinowała telefonicznie moja kobieta abym nie zapomniał kupić makaronu rosołowego nitki z jaj przepiórczych robionego. Koniecznie firmy Goliard.

środa, 27 sierpnia 2014

z cyklu: dizajn gminny...

I żeby się wam drogie dzieci w główkach utrwaliło, powtarzajcie za mną dwa razy:
- Le-gio-no-wo,
- Le-gio-no-wo...
Dzisiejszą lekcję sponsorowała cyferka dwa.



wtorek, 26 sierpnia 2014

zapraszamy do reklamy...

    Twórcom reklamy , którzy - najwidoczniej - nieco się zagalopowali z tą kliniką,  proponuję puknąć się w czoło, a potem wypucować je do połysku. Do takiego czoła świeże pomysły zlecą się jak muchy do smrodu.





niedziela, 24 sierpnia 2014

literatura w plenerze czyli czytanie fajne jest...

    W sobotnie popołudnie postępowcy siedzieli w zgodzie z konserwatystami, zwolennicy klasycznej książki z użytkownikami czytników, dorośli radzili sobie sami, maluchom czytali dorośli.
Żyjemy w czasach kiedy można korzystać i z tej książki papierowej, pachnącej klejem i farbą drukarską,  i z jej elektronicznej wersji, przy czym komfort czytania jest ten sam. Sporu dotyczącego formy czytania być nie powinno. W końcu najważniejsze jest co czytamy.