niedziela, 14 listopada 2010

marketing wyborczy...


kandydaci na samorządowców starają się żeby nas kampanią zadowolić ale żeby jednocześnie nie zrujnować się finansowo. bo na przychylność wyborców mogą co najwyżej łaskawie liczyć ale już spłaty ewentualnych zobowiązań to mogą być pewni.
żeby zmniejszyć ryzyko oraz wydatki, kandydaci oferują produkt wiązany. fotografują się w duetach albo i tercetach, często z aktualnym prezydentem miasta, czasami ulotkę wzbogacając o długopis ze swoim nazwiskiem (jak znalazł podczas głosowania) albo rozkład jazdy autobusów (żeby wyborca zdążył do urny).
same ulotki i banery to chwyty oklepane i jak pokazują badania mało skuteczne. w kampanii brakuje mi więc czegoś spektakularnego. czegoś na miarę wrześniowego fish and grill kiedy Pan Smogorzewski zachwycał i kunsztem i czapką kucharską. no ale wiadomo...inaczej wydaje się pieniądze na autopromocję z kasy miasta, a inaczej z własnej kieszeni.

kampania ulotkowa to najprostsza forma zwrócenia na siebie uwagi. bardziej przekonuje wyborcę kampania bezpośrednia albo kampania door-to-door. wtedy jest większa szansa poznać kandydata i jego program. dlaczego legionowscy kandydaci na samorządowców tej formy unikają? nie wiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz