czwartek, 2 grudnia 2010

się bywa, się słucha, się wie...

przywarłszy do okna odliczałem w myśli kolejne przystanki.
Choszczówka...Płudy...
o widokach mogłem tylko pomarzyć bo szyby pokryte półcentymetrową warstwą lodu były nieprzeniknione jak twarz mojego szefa.
Żerań...Toruńska...
w naturze jest tak, że jeśli jeden ze zmysłów ma wolne, to pozostałe zmysły pracują w dwójnasób. moje oczy odpoczywały ale słuch na ten przykład wytężył mi się jak u młodego wilczka.
Praga...Zoo...
- jest z dupy. pachy mi się pocą - szczebiotała młoda z zadrutowanymi szczękami.
- wszystkiego już próbowałam. został chyba botoks.
- a na mąkę? - radziła ruda ze słuchawkami wielkości dwu durszlaków.
- co na mąkę?
- wcierasz pod pachy mąkę pszenną. najlepiej szymanowską.
Gdańska...wysiadam.
zamierzam eksplorować nie tylko kolej ale i metro. przede mną dużo wrażeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz